Po piętnastu minutach pracy wszystkich powstało tyle mąki, że może wystarczyłoby na upieczenie jednej bułki. Na szczęście nasi gospodarze byli przygotowani i wystarczyło tylko zagnieść ciasto. Wyrośnięte i gotowe włożyliśmy do tradycyjnego pieca opalanego drewnem. Chleb piekł się pięćdziesiąt minut, a my w tym czasie z panią Anią zgłębialiśmy wiedzę na temat dawnych metod mielenia zboża. Wszystkich zadziwiły tajniki techniki i pomysły dawnych konstruktorów. Dużą atrakcją było zwiedzanie od środka drewnianego młyna. Znalazło się nawet kilku śmiałków, którzy obrócili całą konstrukcję zgodnie z kierunkiem wiejącego wiatru. Na koniec dostaliśmy dwa bochenki upieczonego przez nas chleba, który wszystkim bardzo smakował. Wycieczka była piękną lekcją historii młynarstwa, ale przede wszystkim lekcją szacunku do naszego codziennego chleba. Organizacją wyjazdu jak zwykle był kolega Tadeusz, któremu należą się wielkie brawa.